Zaburzona nekrofilka! Małe Hitlerki! Głupota intelektualna nauczycieli! Wypalone, zaburzone emocjonalnie i psychicznie nauczycielki! Pogrążeni w nieuctwie doktorzy! Psychopatyczni nauczyciele! Pseudonaukowe gnioty i rzekomo krytyczne wypociny! Pustka, brakoróbstwo, niewiedza patologiczna! Niedouczona pani doktor! Patologiczna kadra naukowa! Metodologiczni analfabeci! Biczowanie zwierzęcym wydzieraniem się niektórych nauczycielek – czy to hasła, które wykrzykują kibole drugoligowego klubu piłkarskiego przed meczem z drużyną ekstraklasy?
Nie! To wybrane hasła, które zamieszcza we wpisach na swoim blogu znany polski profesor pedagogiki Bogusław Śliwerski[1].
Choć dorobek mocny macie, z profesorem nie wygracie! (tytuły rozdziałów inspirowane są okrzykami kibiców)
Profesor Śliwerski już 11 rok prowadzi blog internetowy, na którym wyraża swoje opinie, które w większości związane są ze środowiskiem naukowym i nauczycielskim. Od dłuższego czasu blog przepełniony jest mową nienawiści skierowaną do nauczycieli szkół i nauczycieli akademickich. Trudno uwierzyć, że takim językiem posługuje się profesor, pracownik dwóch renomowanych uczelni – Akademii Pedagogiki Specjalnej i Uniwersytetu Łódzkiego, członek Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, członek Rady Doskonałości Naukowej, osoba posiadająca liczne tytuły doctora honoris causa, redaktor kilku czasopism naukowych, recenzent prac naukowych i przewodniczący komisji awansowych.
Najczęściej B. Śliwerski poddaje swoistej krytyce osoby niższe stopniem, przede wszystkim doktorów, dezaprobując ich pracę. Zresztą sam autorytarnie stwierdza, że doktor „nie jest jeszcze naukowcem w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż w Polsce taki status przysługuje osobom ze stopniem naukowym doktora habilitowanego lub tytułem naukowym profesora”.
Czy nauczyciele i naukowcy, którzy znaleźli się na celowniku B. Śliwerskiego mają jakąkolwiek szansę obrony przed osobą tak bardzo decyzyjną w nauce?
Wydaje się że NIE, skoro ani rektorzy zatrudniający B. Śliwerskiego, ani instytucje, które powinny stać na straży praworządności i dbania o najwyższy poziom etyki w nauce nie robią absolutnie NIC, pomimo że od lat wiedzą, jakim językiem posługuje się Bogusław Śliwerski.
Do boju, do boju, do boju doktorzy!
Obserwując przez wiele lat nieprawidłowości powstałe w środowisku naukowym oraz znając bezsilność osób starających się o awans naukowy, które z obawy przed utratą pracy nie są w stanie przeciwstawić się osobom o „wyższym statusie naukowym”, postanowiłam wystąpić w obronie słabszych i uciśnionych „półnaukowców”. Aby przeciąć eksplozję mowy nienawiści ze strony B. Śliwerskiego w kwietniu 2019 r. złożyłam trzy wnioski o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec B. Śliwerskiego:
- do Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich Uniwersytetu Łódzkiego,
- do Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich Akademii Pedagogiki Specjalnej,
- do przewodniczącego Komisji do Spraw Etyki w Nauce przy Polskiej Akademii Nauk.
Informację o złożeniu wniosków przesłałam również do wiadomości:
- do Przewodniczącej Komisji Dyscyplinarnej do spraw Nauczycieli Akademickich przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego,
- do rektora Uniwersytetu Łódzkiego.
Zatem co najmniej PIĘĆ instytucji naukowych zostało poinformowanych o formie bloga prowadzonego przez B. Śliwerskiego.
Nic się nie stało, doktorzy, nic się nie stało…!
Pierwszą odpowiedź otrzymałam 31 maja 2019 r. od prof. Józefy Bałachowicz Przewodniczącej Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich APS w Warszawie. J. Bałachowicz pisze, że komisja „nie czuje się kompetentna do oceny merytorycznej zasadności prywatnych opinii, które Profesor Śliwerski wyraża na swoim blogu”.
Czy zatem etyka zawodu nauczyciela obowiązuje jedynie w murach uczelni? Czy profesor opuszczając mury akademii przestaje być profesorem? Otóż nie! Dbanie o wysoki poziom moralny odnosi się do wszystkich przejawów życia, nie tylko do sfery zawodowej, ale również działalności publicznej i życia prywatnego. Tak jak ksiądz nie przestaje być księdzem po wyjściu z kościoła, a sędzia po wyjściu z sądu.
Inna odpowiedź dotarła do mnie z Uniwersytetu Łódzkiego. Rzecznik Dyscyplinarny tej uczelni wszczął postępowanie wyjaśniające. Na wniosek Rzecznika 2 października 2019 r. zostałam wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka. Stawiłam się na miejscu przesłuchania na Uniwersytecie Łódzkim o godzinie 9.00. Złożyłam wyjaśnienia. Rzecznik zaprotokołował. Straciłam trochę czasu i trochę pieniędzy. Ale opłaciło się, bo 15 grudnia 2019 r. Rzecznik zakończył postępowanie wyjaśniające i wydał do rektora Uniwersytetu Łódzkiego Antoniego Różalskiego wniosek o ukaranie karą upomnienia prof. B. Śliwerskiego.
Wydawałoby się, że sprawiedliwości stało się zadość. Niestety rektor A. Różalski kary upomnienia nie przyjął powołując się na § 8 ust. 6 Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 25 września 2018 r. i sprawa została skierowana do innego Rzecznika Dyscyplinarnego ds. Nauczycieli Akademickich Uniwersytetu Łódzkiego w celu wszczęcia nowego postępowania wyjaśniającego.
Druga rzeczniczka powołana przez rektora, prof. UŁ Agnieszka Krawczyk nie dopatrzyła się nieprawidłowości w prowadzonym przez B. Śliwerskiego blogu i odmówiła wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Wobec niej czyn nie nosi znamion przewinienia dyscyplinarnego.
Taką decyzję rektor przyjął.
Czy zatem w ocenie prof. A. Różalskiego porównywanie naukowców do „małych Hitlerków” i nazywanie nauczycielek „zaburzonymi nekrofilami” nie stanowi czynu uchybiającego godności nauczyciela akademickiego?
O decyzji A. Różalskiego dowiedziałam się od życzliwych osób, ponieważ od rektora UŁ A. Różalskiego nie otrzymałam jeszcze żadnego oficjalnego pisma.
Swoje zwycięstwo sam B. Śliwerski ogłosił umieszczając odpowiedni wpis na swoim blogu[2].
Sędzia gola, sędzia gola, taka jest rektora wola!
Jak się okazuje nie pierwszy raz rektor UŁ stanął po stronie łamania dobrych zasad i etyki w nauce. W lipcu 2019 r. prof. A. Różalski podzielił stanowisko innego pracownika Uniwersytetu Łódzkiego – prof. Jana Tarno, w sprawie niszczenia dowodów w postaci nagrań z posiedzeń komisji habilitacyjnych. J. Tarno, który jest zarazem sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego, w reportażu dla portalu onet.pl mówi:
„Dlaczego nagranie po wykorzystaniu należy zniszczyć? Żeby go nie było, na wszelki wypadek”.
Jednak podając za NSA (wyrok z dnia 10 marca 2006 roku I FSK 703/05): prawo wglądu do akt obejmuje prawo zapoznania się z całością zgromadzonej w nich dokumentacji, a zatem również z tymi dokumentami, które nie miały znaczenia dla rozstrzygnięcia, choć zostały zgromadzone w toku postępowania albo nie zostały dołączone do akt sprawy, choć były wykorzystywane w postępowaniu.
Szczegółowej interpretacji zagadnienia związanego z dokumentowaniem nagrania podczas przebiegu postępowania habilitacyjnego dokonała M. Mularska-Kucharek pisząc, że: ”nagranie z posiedzenia Komisji Habilitacyjnej jest elementem akt postępowania habilitacyjnego, które powinno znajdować się w aktach sprawy, a habilitantowi przysługuje prawo zapoznania się z jego zapisem, jak również uzyskania jego kopii”.
Czy habilitant ma prawo do nagrania z posiedzenia Komisji Habilitacyjnej?
Natomiast zgodnie z art. 276. KK - "Kto niszczy, uszkadza, czyni bezużytecznym, ukrywa lub usuwa dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Czy zatem rektora A. Różalskiego nie obowiązuje przestrzeganie prawa i kodeksu etyki?
Sprawa sędziego J. Tarno i pisma, z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, znajdują się na stronie https://sciencewatch.pl/index.php/sprawa-sedziego-jana-tarno
Jeśli wiara czyni cuda, to ja wierzę, że się uda!
Na koniec smutna konstatacja - okazuje się, że są wśród nas Polacy, którzy najbardziej nienawidzą… swoich rodaków.
Gdy mową nienawiści posługuje się młodzież, jest poddawana programom resocjalizacyjnym. Gdy niecenzuralnych słów używają żule spod sklepu monopolowego, są pociągani do odpowiedzialności przez odpowiednie organy ścigania.
Co natomiast zrobić, jeżeli hejt wykorzystuje profesor, członek wielu uznanych, wręcz elitarnych instytucji państwowych, skoro jednostki naukowe powołane do przestrzegania prawa i etyki zawodu nauczyciela akademickiego pozostają bierne wobec takiej postawy…
Ja nie zamierzam pozostawać bierna. I wierzę, że w końcu doczekam czasów, kiedy polska nauka będzie liczyła się w świecie. Być może moja desperacka batalia przyniesie efekty dopiero w czasach naszych dzieci... a może wnuków ?
[1] Wszystkie wymienione hasła pochodzą z bloga Bogusława Śliwerskiego. Uprzejmie informuję, że w razie gdyby autor bloga dokonał manipulacji we wpisach, wszystkie publikacje są skrupulatnie archiwizowane na moim komputerze.
[2] Wpis z dnia 23.02.2020 r. znajduje się w moim archiwum.
Komentarze
Nauczyciel akademicki wychowuje młodzież, a jego wypowiedzi czytane są przez studentów nie tylko na wykładach.
Blog wspomnianego profesora, który nazywa nauczycielki nekrofilkami, czytają jego studenci. Szkoda, że Pan nie rozumie...
Ma Pani podane zatrudnienie aktualne i historyczne
I jak większość prof. HS-ów, po otrzymaniu procedury kończą z nauką.
Nikt ich nie rozlicza z pracy naukowej.
A na zbity pysk, na kasę do Biedry takich nierobów!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.