Historia mojej próby habilitacji


     Moje postępowanie habilitacyjne prowadzone w Instytucie Maszyn Przepływowych PAN w Gdańsku stanowi prawdopodobnie jeden z największych skandali w polskiej nauce. Prawdopodobnie nigdy wcześniej postępowanie habilitacyjne nie odbywało się w sposób tak niezgodny z zasadami i przepisami, z pogwałceniem niemal wszystkich możliwych norm prawnych i etycznych. Prawdopodobnie nigdy w historii polskiej nauki nie zdarzyło się, aby dyrektor placówki na posiedzeniu Rady Naukowej oficjalnie informował Radę Naukową, że podejmuje się prowadzenia postępowania habilitacyjnego po to, aby skończyło się ono niepowodzeniem i po to, żeby uniemożliwić habilitantowi pozytywny wynik habilitacji w innej placówce. Prawdopodobnie nie zdarzyło się, aby Dyrektor placówki na zebraniu Rady Naukowej, na której kompletowano Komisję Habilitacyjną mówił, że do Komisji Habilitacyjnej kieruje takie osoby, które zagwarantują niepomyślny przebieg habilitacji oraz aby Dyrektor na tymże zebraniu Rady pouczał członków Komisji Habilitacyjnej jak mają postępować, aby zapobiec habilitacji. Na zebraniach Rady Naukowej publicznie padały wobec habilitanta oskarżenia, na które nikt nie potrafił przedstawić dowodu ani nawet ich uzasadnić.


     W IMP PAN miała miejsce bezprecedensowa krucjata Dyrekcji Instytutu wobec pracownika, który całe życie zawodowe przepracował w tej placówce naukowo i w tej placówce trzykrotnie podejmował próbę habilitacji. Za każdym razem spotykało się to z gwałtownym, wręcz histerycznym przeciwdziałaniem kierownictwa placówki. Za każdym razem próby habilitacji zostały udaremnione arbitralnymi decyzjami dyrektora Instytutu i jego zastępcy.


     Za trzecim razem wybrałem nowy tryb habilitacji, mając nadzieję na ograniczenie w ten sposób ingerencji Dyrekcji Instytutu w postępowanie, gdyż naczelnym założeniem nowego trybu habilitacji było jego uniezależnienie od „układów”. Gdy informacja o zamiarze złożenia przeze mnie wniosku habilitacyjnego dotarła do Dyrekcji, niemal natychmiast zwolniony zostałem z pracy pod pretekstem likwidacji mojego stanowiska pracy. Wypowiedzenie dostałem na tydzień przed wejściem w życie nowych zasad habilitacji. Stało się ono zbyteczne akurat tydzień przed możliwym terminem złożenia wniosku habilitacyjnego, a ja po czterdziestu latach pracy naukowej w Instytucie, z dużym doświadczeniem i dorobkiem naukowym, stałem się z dnia na dzień pracownikiem niepotrzebnym.
Postępowanie habilitacyjne Pani Gruby trwało długo, bo Komisję Habilitacyjną powołano po 22 tygodniach, a recenzowanie trwało 19 tygodni. W moim przypadku Komisja Habilitacyjna została powołana przez Centralną Komisję po 42 tygodniach (26 października 2011 - 7 września 2012), a całe postępowanie trwało 15 miesięcy (do 21 lutego 2013 r), to znaczy trzy razy dłużej, niż maksymalny dopuszczalny termin przewidziany w ustawie. Prawdopodobnie pobity został rekord przewlekłości postępowania. Prawie roczną zwłokę ponad ustawowy termin w postępowaniu habilitacyjnym wykorzystała Dyrekcja Instytutu na takie zorganizowanie procesu habilitacji, aby zakończyło się ono niepowodzeniem. Jeden z recenzentów został wymieniony przez Centralną Komisję pod koniec terminu pisania recenzji na osobę zaufaną.


     Miał miejsce niespotykany konflikt interesów członków Komisji Habilitacyjnej i recenzentów, wynikający z ich zależności służbowych, powiązań koleżeńskich i z bliskiej współpracy z Dyrekcją. Dwaj członkowie Komisji Habilitacyjnej byli aktywnie zaangażowani w zwolnienie mnie z pracy. Wszyscy trzej Recenzenci to najbliżsi koledzy Wicedyrektora, mojego bezpośredniego zwierzchnika, który był głównym motorem działań w celu niedopuszczenia do mojej habilitacji. Dokładnie wszyscy recenzenci oraz dwaj członkowie Komisji Habilitacyjnej są związani finansowo z Dyrekcją Instytutu. Trzy spośród tych osób pod presją Dyrektorów Instytutu brały udział w działaniach mających na celu uniemożliwienia mi habilitacji w 2008 r. Zatem żadna z tych osób nie powinna być członkiem Komisji Habilitacyjnej ani recenzentem. Osoby te zostały postawione w sytuacji wyboru między lojalnością, a bezstronnością.

 

https://www.imp.gda.pl/rada-naukowa/postepowania-habilitacyjne/


      Oficjalnie nie uzyskałem habilitacji wskutek negatywnych recenzji. Nie wypowiadam się odnośnie merytorycznej słuszności negatywnych recenzji, bo nie chcę być posądzonym o zarozumiałość. Jednak mój dorobek naukowy jest znacznie wyższy niż większości habilitantów Instytutu. W IMP pracowałem 39 lat i jestem autorem 65 publikacji naukowych, 5 monografii, 15 referatów na renomowanych konferencjach międzynarodowych i 23 na krajowych, 169 opracowań wewnętrznych IMP. Realizowałem 10 dużych projektów badawczych i 42 prace dla przemysłu. Byłem kierownikiem 2 własnych dużych wieloletnich grantów MNiSW. Jestem autorem prawdopodobnie największego osiągnięcia publikacyjnego pojedynczego autora w historii Instytutu.


     Widać gołym okiem, że opinie recenzentów nie bazowały na merytorycznej ocenie mojego dorobku naukowego. Wszystkie trzy recenzje są pisane według tego samego szablonu – dziwnego i unikalnego, którego nie spotkałem w żadnej z setek recenzji habilitacji dostępnych na stronie Centralnej Komisji. Jest także ewidentne, że tezy recenzji, a nawet gotowe do skopiowania teksty zostały recenzentom dostarczone. Recenzenci musieli posługiwać się tym samym materiałem pomocniczym, gdyż wszystkie recenzje są zadziwiająco podobne zarówno pod względem konstrukcji, jak i pod względem treści. W kilku miejscach treść recenzji jest wręcz identyczna - recenzje mają postać wzajemnego plagiatu. Prawdopodobieństwo przypadkowej identyczności tekstu jest równe zeru. Co więcej, niektóre stwierdzenia Recenzentów nie były by możliwe bez podpowiedzi, bo nie można ich wydedukować z mojego autoreferatu, a były znane jedynie mojemu bezpośredniemu przełożonemu.


     Od decyzji Rady Naukowej IMP i Komisji Habilitacyjnej o odmowie habilitacji odwołałem się do CKdSSiT. Sformułowałem w 9 punktach nieprawidłowości dużej wagi w postępowaniu habilitacyjnym, oraz uzasadniłem je i udokumentowałem na następnych 26 stronach. Każdy z tych zarzutów powinien skutkować co najmniej zleceniem ponownych recenzji lub wznowieniem postępowania w innej placówce przez Centralna Komisję.

  

 odwołanie do CK decyzja CK

 


 

    Na moje odwołanie dostałem odpowiedź, że Sekcja Nauk Technicznych CK uznała odwołanie za nieuzasadnione. Uzasadnienie decyzji Centralnej Komisji to kilka ogólnikowych zdań, z których większość nie odnosi się w ogóle do treści mojego odwołania. Jako przyczynę odrzucenia odwołania wymieniono mój niedostateczny dorobek naukowy. Tymczasem w odwołaniu nigdzie nie odnosiłem się do oceny mojego dorobku naukowego. Kwestionowałem wyłącznie przebieg procedury habilitacji i konflikt interesów recenzentów. Wykazałem pogwałcenie procedury habilitacyjnej przez Dyrekcję IMP PAN, przez Komisję Habilitacyjną i przez recenzentów, a także złamanie podstawowych zasad etycznych przez osoby zaangażowane w postępowanie. Wykazałem, że niektóre elementy postępowania noszą znamiona przekroczenia prawa. Do tych zarzutów Centralna Komisja zupełnie się nie odniosła, choć domagałem się tego w odwołaniu. CK stwierdziła, że „Czynności były prowadzone bez zbędnej zwłoki, a przekroczenia terminów miały charakter obiektywny.” Bez zbędnej zwłoki postępowanie prowadzono rok ponad dopuszczalny termin.

 

ocena działania CK


     Nie odwoływałem się do sądu od decyzji Centralnej Komisji, dlatego, że sąd władny jest badać wyłącznie formalno-prawne aspekty postępowania. Uznałem, że nie miałbym w tym względzie szans w sądach w konfrontacji z prawnikami CK oraz powołanymi „ekspertami”, powołanymi przez sąd z tego samego grona, które prowadziło postępowanie.


     Podsumowując, była to parodia postępowania habilitacyjnego. To postępowanie habilitacyjne ośmiesza ideę habilitacji, a także organy, które ten system awansów nadzorują. Niestety, taka jest rzeczywistość tzw. Nauki Polskiej i w tej rzeczywistości tkwi tajemnica słabości polskiej nauki.


     Tę rzeczywistość w dużym stopniu wyjaśnił mi list, który dostałem z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, do którego również się zwracałem. Szczególnie interesujące są dla mnie wywody Ministerstwa na temat struktury i funkcji Centralnej Komisji. Jest to kuriozalna konstrukcja prawna i logiczna. Według Ministerstwa Centralna Komisja jest ministrem, posiada charakter kolegialny i działa in pleno. Dzięki temu personalnie nikt nie jest odpowiedzialny za decyzje Centralnej Komisji, a co więcej, nikt nie może ich podważyć: ani premier, ani minister, a w praktyce nie może także sąd. Nawet decyzje totalnie błędne merytorycznie, nielogiczne, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, jeśli zostały podjęte z zachowaniem formalizmu prawnego, muszą być uznane za prawidłowe i są one ostateczne. Decyzje sygnuje jakiś minister zbiorowy zwany Centralną Komisją, bez nazwiska i poza wszelką kontrolą.

 

odpowiedź z MNiSW

 

 

      Po formalnym zakończeniu postępowania habilitacyjnego zwróciłem się do Komisji do Spraw Etyki w Nauce PAN, aby oceniła postępowanie habilitacyjne z punktu widzenia zasad etyki. Wyłącznie z tego punktu widzenia. Chciałem, aby Komisja zweryfikowała zachowanie głównych animatorów postępowania: wymienionych z nazwiska dyrektorów IMP PAN oraz recenzentów. Odpis wraz z pismem przewodnim objaśniającym przesłałem do MNiSW.

 

      Komisja odniosła się do dwóch moich wniosków łącznie w jednym tylko zdaniu. Komisja nie ustosunkowała się do żadnego z zarzutów szczegółowych zawartych w moich pismach. Nie obaliła żadnego z nich, pisząc na przykład: Fakt... nie miał miejsca. Dokument… jest sfałszowany. Wydarzenie… zostało zmyślone. Ani nawet: Opisane postępowanie nie gwałci naszych zasad. Po prostu napisano: Po wnikliwej analizie… zarzuty nie znalazły potwierdzenia. Tym samym Komisja do Spraw Etyki w Nauce zaakceptowała postępowanie dyrektorów i recenzentów. Uznała, że było ono właściwe, zgodne ze standardami, które powinny obowiązywać w nauce. Te zasady postępowania i recenzowania zostały sformułowane przez samą Komisję do Spraw Etyki w Nauce w kilku opracowanych przez nią dokumentach i są niezwykle restrykcyjne. Podczas mojego postępowania habilitacyjnego te zasady przekroczone zostały w stopniu wręcz karykaturalnym, prawdopodobnie nigdzie dotąd  niespotykanym.

 Odpowiedź Komisji ds. Etyki

 

      Po takiej odpowiedzi Komisji do Spraw Etyki nie mogłem milczeć. Napisałem do Komisji list w którym oceniłem tę odpowiedź i zasugerowałem powody takiej właśnie odpowiedzi. Stwierdziłem, że odpowiedź Komisji jest skandalicznie nierzetelna, jest wręcz obraźliwa. Że obraża ona mnie i obraża urząd, który członkowie Komisji reprezentują. Że taka odpowiedź jest podyktowana potrzebą zatuszowania skandalu związanego z postawą  utytułowanych przedstawicieli nauki podczas postępowania habilitacyjnego. Zasugerowałem, że jej charakter spowodowany jest strachem członków Komisji, że nie zostaną wybrani na kolejną kadencję (od wielu kadencji skład Komisji niemal się nie zmienia). Stwierdziłem, że Komisja sankcjonuje łamanie prawa i gwałcenie zasad etyki przez przedstawicieli środowiska naukowego, a jednocześnie sama gwałci zasady etyki, które sama sformułowała.

 

Ocena Komisji ds. Etyki

 

            Odpis mojego pisma do Komisji przesłałem do MNiSW. W piśmie przewodnim do Ministerstwa sugerowałem  między innymi likwidację Komisji Etyki, przynajmniej w jej dotychczasowej formie, a ponadto likwidację Korporacji Uczonych PAN. Sugerowałem także całkowitą likwidację habilitacji i związanych z nią przywilejów. Wiązało by się to z likwidacja Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów, gdyż wtedy okazała by się ona zbędna. Te instytucje łącznie trwonią ogromne pieniądze budżetowe nie tylko nic do nauki nie wnosząc, ale hamując jej działalność. Dostałem odpowiedź, że moje sugestie zostaną wykorzystane przy opracowywanym właśnie nowym modelu funkcjonowania nauki w Polsce.

 

          Środowiska naukowego jako całości nie oceniam z gruntu negatywnie. Pracowałem w nim 40 lat i znam je bardzo dobrze. Mam duży szacunek dla rzetelnych, uczciwych, ciężko pracujących naukowców. Moje uwagi dotyczyły głównie zatęchłego, w znacznym stopniu zdemoralizowanego środowiska Korporacji Uczonych PAN, w ramach której działa także Komisja do Spraw Etyki w Nauce PAN. Ale „Komisję do Spraw Etyki”, która akceptuje totalną ustawkę przewodu habilitacyjnego, akceptuje publiczne, demonstracyjne  nawoływanie przez  dyrektora instytutu PAN, a zarazem członka korporacji PAN, aby rada naukowa uwaliła habilitację, akceptuje niesamodzielne recenzje, wręcz plagiaty wzajemne recenzji habilitacyjnych, usprawiedliwia oszczerstwa pod adresem habilitanta oraz zwolnienie go z pracy na wieść o jego wniosku habilitacyjnym – taką komisję etyki mam prawo uważać za komisję nieetyki. Bo obecnie Komisja Etyki w istocie stoi na straży nietykalności i dobrego samopoczucia utytułowanych  kolegów, szczególnie członków Korporacji Uczonych PAN, a nie na straży poszanowania zasad w środowisku naukowym.

 

       Przedstawiam historię mojej habilitacji, bo staram się zainteresować tą aferą (tak, AFERĄ - nie bójmy się tego słowa) związaną z przebiegiem mojej habilitacji różne instytucje związane z nauką, gdyż ma ona znacznie szersze, niż tylko moja osobista porażka w walce z mafią wywodzącą się ze środowiska naukowego. Śledząca tę aferę społeczność naukowców dostała przesłanie, że nie warto walczyć o swoje prawa, a nawet o honor, bo i tak się przegra w zderzeniu z bezwzględnym układem bazującym głównie na dezinformacji i na strachu. Początkujący naukowcy, doktoranci, wiedzą już, że umoralniające broszurki ze spisem zasad etycznych, które są  redagowane przez Komisję do Spraw Etyki w Nauce nic nie są warte, skoro nawet sama Komisja nie stosuje się do nich. Zresztą, niby dlaczego przeciętnego, a szczególnie młodego pracownika nauki miały by obowiązywać wyższe standardy etyczne niż członków Komisji do Spraw Etyki?

 

       Z punktu widzenia państwa, czyli zbioru jego obywateli, konieczna jest likwidacja instytucji zbędnych, albo wręcz szkodliwych, nie podlegających żadnej zewnętrznej kontroli, takich jak korporacje naukowe, czy prawnicze. Są to zatęchłe środowiska, zajmujące się hodowlą wsobną kandydatów na dożywotnich członków korporacji. Te korporacje składają się w dużej części z osobników zdemoralizowanych długotrwałym obcowaniem w zamkniętym kręgu, a będących na utrzymaniu podatników. Społeczeństwo trzymane jest  w przeświadczeniu, że finansuje instytucje, które są niezbędne dla funkcjonowania państwa i służą dobru społeczeństwa i że członkowie tych gremiów to osoby nieskazitelne moralnie. Najwyższy czas wyprowadzić społeczeństwo z tego przeświadczenia.

 

Józef Rybczyński

 

 

 

1.png1.png8.png2.png8.png0.png3.png